piątek, 10 lipca 2015

to już trzy tygodnie?!

Moja percepcja czasu jest tu doprawdy przedziwna - jednego dnia zdaje się on naginać jak szalony królik na prochach, innego dłuży się i ciągnie w nieskończoność. Nie ulega wątpliwości jednak fakt, że minęły już trzy tygodnie i jeden dzień, odkąd postawiłam stopę na majorskiej (e?) ziemi, więc postanowiłam, że napiszę trzeci post, SZALEŃSTWO!

Mam w głowie kilka postów tematycznych, jednak moje lenistwo nie pozwala mi się dostatecznie zebrać do ich napisania, pozwólcie więc, że napiszę tylko kilka słów i zasypię Was zdjęciami z tych trzech tygodni, których jeszcze nie publikowałam tutaj. Kolejność TOTALNIE przypadkowa. 





Jako, iż mam nieprzyzwoicie dużo czasu wolnego i cierpię tu na brak znajomych, dostępnych w czasie, gdy trwa mój nieprzyzwoicie długi czas wolny, nieprzyzwoicie dużo czasu spędzam jeżdżąc rowerem. Zawsze wywołuję to duże poruszenie w moim domu, kiedy na zewnątrz jest dobre 35*C, a ja sobie pakuję jak gdyby nigdy nic torbę zapasem wody na rok i mówię "see ya", po czym wychodzę pedałować. Podziwiają mnie :3


Cóż za nostalgiczne ujęcie! Hm, lubię przesiadywać na tych skałkach i równie nostalgicznie spoglądać w morze.


Smooy, zamrożony jogurt i przepyszniaste toppingi, np. mleko kondensowane, karmel, czekolada, ale też fit owocki (mango, truskawki, ananas). Cuda na kiju. Zawsze naciąga mnie na nie J. Pewnego dnia dałam się namówić na MAXI dla niego (po prawej) przekonana, że taki zawsze dostaje od rodziców. "You know, it's the first time I'm eating MAXI", rzecze uciapany czekoladą od czoła do brody. Fajnie :D


Przyjęłam to Mohito jak błogosławieństwo. Doceniam, że Hości zabierają mnie ze sobą do znajomych i w ogóle, ale nieco trudno się wyluzować pośrodku 10-osobowej grupy naginającej między sobą w języku, którego ja kompletnie nie poniemaju.

\
Może wygląda trochę jako przezroczysty mózg, ale to meduza. RIP [*] ogólnie, bo za jakieś 3 minuty została zamordowana. 


Podróbka POCKY? I tak oszamałam w pięć minut. 


Natomiast tego nie zdecydowałam się już oszamać. #kalmary #krewetki fu. Nie mówcie mi, że to kwestia przyrządzenia. Fu i już. Błogosławie dni takie, jak dzisiejszy. Kurczak forever <3


Moje zajęcie na leniwe poranki, ale kończy się dzień dziecka. 


1.30 EURO (!) - najczekoladowsze ciacha, jakie jadłam <3 ! 


Moja ukochana plaża ( w rzeczywistości woda jest niebieściutka, telefon nie podołał)


\

I Kamcia, cała niby zadowolona

Niee no, super jest. W końcu jestem na Majorce. A za dwa dni to już będzie turbokosmos. Tymczasem jadę do szkoły żeglarskiej, aby w drodze powrotnej straszyć ludziów "Uptown funk" na cały regulator ^^

3 komentarze:

  1. czas szybko leci , niestety. Powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja wiem, czy takie niestety? :P spędzę tu całkiem sporo czasu, więc niech sobie płynie ;)
      dziękuję!

      Usuń
  2. Aaaaale fajnie! Mnie tez w Hiszpanii hosci zabierali i bylo milo plus frustrujaco. Zapisujesz sie na hiszpanski gdzies? Jak sie mlody slucha?

    OdpowiedzUsuń