piątek, 5 grudnia 2014

lazy baby

Każdy chyba osiąga czasem ten krytyczny moment, w którym z przykrością dochodzi do wniosku, że nic kreatywnego już danego dnia nie stworzy. Dogłębna analiza modernistycznej twórczości przyprawia o mdłości (^^), peroksysomy tym bardziej. Można w tej sytuacji zachować się dwojako: pójść spać, co zapewne byłoby rozsądne; lub (UWAGA, UWAGA, FANFARY, TE SPRAWY) wyjaśnić, na cholerę taki i owaki blog? O co chodzi z tą pseudo-motywującą sentencją w nagłówku? Cóż Ci, po prostu, dziewczyno do głowy strzeliło? Jak widać, postawiłam na opcję numer dwa - spieszę z wyjaśnieniami!

Wojciech WC Cejrowski sprzedał lodówkę i wyruszył - boso przez świat. Bynajmniej - szaleńcem być się nie wydaje. Tak więc jeśli ja polecę bez sprzedawania lodówki, na dodatek w butach, czy będę szalona? Czasem takie odnoszę wrażenie, szczególnie widząc odbicie szaleństwa w oczach rozmówcy, na chwilę po wypowiedzeniu przeze mnie słów: "Chodź, opowiem Ci o swoich planach!". Ciekawość świata, odwaga i malutki sprzeciw wobec konwenansu liceum-praca-studia to nie szaleństwo, moi drodzy! Takie przekonanie przybyłam krzewić. Kocham zarażać innych entuzjazmem wobec programu AuPair, Kocham ten szczególny błysk w oku, nerwowe wiercenie.

Przebyłam już pewną drogę, nie bez potknięć, nie bez trudów. Teraz - jeśli uda mi się choć jednej osobie tych trudów oszczędzić za sprawą swojej nieskładnej paplaniny - super! Poczuję się spełniona.

SPRZEDAJMY LODÓWKI /jeśli to absolutnie konieczne/ I JEDŹMY!


Tyle słowem wstępu. Od tego momentu deklaruję pieprzyć mniej :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz